W piątkowym meczu towarzyskim reprezentacja Polski bezbramkowo zremisowała z Urugwajem. Spotkanie przeszło do historii przede wszystkim jako pożegnanie Artura Boruca, ale również jako pierwszy mecz za kadencji Adama Nawałki, który kadra rozpoczęła w wariancie 3-4-3. Materiału do analizy jest sporo, ale ogólne wnioski wydają się być optymistyczne.
W wyjściowej jedenastce nie zabrakło nowych. Tercet stoperów stworzyli – od prawej – Thiago Cionek, Kamil Glik i debiutant Jarosław Jach. Jako duet w środku pola selekcjoner zestawił Grzegorza Krychowiaka i Jacka Góralskiego. Po bokach – jako "wahadłowi" – wystąpili Maciej Rybus (z lewej) oraz Bartosz Bereszyński. Zaplecze snajpera stanowili Kamil Grosicki i Jakub Błaszczykowski, a na środku ataku kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego zastąpił Kamil Wilczek.
Coś nowego
Choć wielu dziennikarzy i ekspertów spodziewało się Polski w ustawieniu 3-5-2, to Nawałka inaczej poukładał boiskowe klocki. W defensywie ustawienie przechodziło w 5-2-2-1, w ofensywie z kolei w 3-4-2-1.
Wystawienie dwóch środkowych pomocników na mocno obsadzoną drugą linię Urugwajczyków było obarczone sporym ryzykiem. Rywale wyszli w ustawieniu 4-4-2, w którym kwartet pomocników grał bardzo blisko siebie.
Góralski i Krychowiak to zawodnicy o predyspozycjach defensywnych i w piątek czuli się w tej roli świetnie. Zadziornością imponował zwłaszcza ten pierwszy. W rozegraniu wybierał proste środki, jednak udało mu się odzyskać wielokrotnie piłkę. Efektownie wyglądały zwłaszcza jego próby wślizgów.
Na bezpieczeństwo stawiali także nasi "wahadłowi". W drugiej połowie z każdą minutą coraz odważniej grał Rybus. Bereszyński świetnie włączył się do ofensywnej akcji w 62. minucie – po jego groźnym dośrodkowaniu najlepszą okazję zmarnował Wilczek. Takich momentów na obu flankach było jednak jak na lekarstwo. W defensywie obaj "wahadłowi" spisali się przynajmniej solidnie.
Akcje ofensywne rozwijali przede wszystkim Grosicki i Błaszczykowski. W teorii powinni grać bliżej środka, jednak w praktyce w pierwszej połowie często dawały o sobie znać nawyki skrzydłowych, którzy szukali gry blisko linii bocznych. W drugiej połowie grali już bliżej siebie i przyniosło to skutki – najgroźniejsze akcje w tym okresie były efektem ich współpracy.
Zmiany personalne po przerwie nie zmieniły obrazu taktycznego – ale zaburzyły nieco płynność. Jak zatem ocenić pierwszy mecz w nowym ustawieniu? Pozytywów z pewnością nie brakowało. Przede wszystkim – rywale nie stworzyli sobie groźnej sytuacji. Pilnie pilnowany Edinson Cavani był wyłączony z gry, a przecież biało-czerwoni rozpoczęli w eksperymentalnym zestawie w defensywie.
W aspektach gry obronnej obiecująco wyglądała współpraca tercetu stoperów z czwórką graczy drugiej linii. Gorzej było z kreowaniem akcji. Rybus i Bereszyński bali się odważniej szarżować, ale gdy już to robili, to pod bramką rywali robiło się groźnie.
W ofensywie najlepsze wrażenie sprawiała współpraca Grosickiego z Błaszczykowskim. W drugiej połowie często "szukali się" na boisku i podawali sobie piłkę – po jednej z takich akcji zawodnik Wolfsburga groźnie kopnął na bramkę. Często brakowało im jednak wsparcia.
Nie gwarantowała tego gra jedynego napastnika. Wilczek i jego zmiennik – Jakub Świerczok – słabo radzili sobie z osłanianiem ciałem piłki i odgrywaniem. Pierwszy kilka razy próbował strzelać, ale brakowało precyzji. Środkowi pomocnicy bardziej skupiali się na obowiązkach defensywnych, więc rozbicie grających blisko siebie urugwajskich formacji nie było łatwe. Działało to jednak w dwie strony.
Mieliśmy bardzo mało czasu, by doskonalić organizację gry. 3-4-3 to ustawienie, które zapewnia dużo możliwości do bardzo dobrej gry w defensywie.
Największy znak zapytania dotyczący 3-4-3 w kolejnych meczach odnosi się właśnie do ustawienia drugiej linii. Czy dwóch środkowych pomocników wystarczy, gdy rywal zagęści środek? Kto w perspektywie powinien grać obok Grzegorza Krychowiaka? Gdzie znaleźć wtedy miejsce dla Piotra Zielińskiego? I czy go szukać?
Ogólne wnioski są jednak pozytywne. Ustawienie może okazać się wartościową alternatywą – zwłaszcza w starciach z mocniejszymi zespołami. Pocieszające jest, że bez względu na to, kto jest na boisku, reprezentacja Polski potrafi zagrozić bramce po stałym fragmencie gry.
Nie trzeba dodawać, że gra w ofensywie zyska dodatkowy walor po powrocie Roberta Lewandowskiego. Przytrzymanie piłki i precyzja rozegrania to jedne z kilku znaków rozpoznawczych kapitana, a ich w piątek w ofensywie brakowało.
Dodatkowym z pozytywnych aspektów eksperymentu taktycznego jest podejście do niego samych zainteresowanych. Piłkarze nie kryją entuzjazmu i zdają sobie sprawę, co znaczy posiadanie takiej broni w arsenale. Taką świadomość ma również selekcjoner Nawałka. Taktyczna wszechstronność to w dzisiejszym futbolu klucz, a po podobne warianty sięgają na co dzień między innymi Antonio Conte, Mauricio Pochettino i Pep Guardiola – jest kogo podpatrywać.
Przebieg spotkania Polska – Urugwaj pokazał, że warto wiązać nadzieje z ustawieniem z trójką stoperów. Jeśli eksperymentalnie zestawiony tercet obrońców zapewnia taki spokój w starciach z Cavanim i spółką, to jak dobrze będzie to wyglądało, gdy do zdrowia wrócą Michał Pazdan i Łukasz Piszczek? Choć na wiele pytań prędko nie poznamy odpowiedzi, to proces zbliżania się do nich może być równie ciekawy jak obserwowanie ostatnich szlifów polskiego 4-4-2 podczas Euro 2016.
Następne